[2013.11.14] Platforma odwraca się od Tuska
Dodane przez Administrator dnia 14/11/2013 18:12:21
Czy Tusk przejął się faktem, że prawie milion obywateli podpisanych pod apelem o referendum w sprawie 6-latków zrozumiało, że rząd ma w nosie los dzieci i szkół, a upiera się przy błędnej decyzji jedynie po to, aby przypadkiem nie ustąpić i nie okazać słabości? Ale Tusk wie co robi: gdyby ustąpił i pozwolił w tej sprawie decydować rodzicom, opinia publiczna mogłaby nabrać przekonania, że w innych sprawach również upiera się niepotrzebnie, chociaż mógłby i powinien ustąpić. Tych spraw jest wiele: wiek emerytalny, przedłużony do 67 roku życia; prywatyzacja służby zdrowia, umożliwiająca „kręcenie lodów” przez zapobiegliwych działaczy; ograniczenie wydatków na politykę rodzinną oraz na walkę z bezrobociem, aby pozbyć się z kraju niezadowolonej młodzieży; stopniowa likwidacja polskiej armii, aby przypodobać się możnym sąsiadom; zaniechanie wydobycia gazu łupkowego, czyli zesłanie Polski na gospodarczy i polityczny margines Europy, żeby tylko nie narazić się Putinowi, itd., itd.
Tusk pozował na politycznego twardziela i musi to robić nawet wtedy, gdy polityczny grunt usuwa się spod nóg jego rządu. W Platformie jest wielu, którzy tylko czekają na poważniejsze potknięcie, żeby skoczyć mu do gardła. Oni już wiedzą, że wielkie oszustwo, w którym ochoczo brali udział, właśnie dobiega końca. Muszą teraz zabezpieczyć to wszystko, co udało im się zdobyć przez sześć lat łupienia państwa. Tusk nie jest im do tego potrzebny, przeciwnie, jego upadek może pociągnąć ich na dno rozliczeń, kontroli, dochodzeń. Zanim do tego dojdzie muszą zbudować nowy polityczny „projekt”, który pozwoli – przynajmniej niektórym – uratować głowy. Wciąż łudzą się, że razem z SLD i rozmaitą polityczną szumowiną, zbudują ugrupowanie, które zdoła zatrzymać Prawo i Sprawiedliwość na drodze do władzy.
Ale żeby stało się to możliwe, trzeba uwolnić się od Tuska i jego trampkarzy, bo inaczej nie uda się znów omamić wyborców. Wewnątrz Platformy toczy się więc walka dwóch frakcji. Za Tuskiem stoi wierny dwór, który ma w razie czego obiecane miękkie lądowanie w Europie. Przeciwko niemu są ci, którzy – jak Schetyna – wiedzą, że dla nich miejsca w szalupie nie wystarczy. Reszta się waha i to właśnie od nich zależy, kto wygra na ostatniej prostej.
Zapowiadana rekonstrukcja rządu daje szansę, aby za cenę ministerialnych posad, pozyskać kilku nowych zwolenników. Ale równocześnie ci, którzy zostaną utrąceni, zasilą obóz wrogów. Dlatego Tusk odkłada zmiany w rządzie tak długo, jak to możliwe, czekając na jakiś szczęśliwy przypadek, który pozwoli mu zatrzymać spadek sondaży. Okazuje się jednak, że nawet Leszek Miller woli nowe rozdanie niż reanimację upadającej ekipy. A Palikot, zawsze chętny do pomocy, już wypadł za polityczną burtę. Tuskowi zostali tylko ludowcy, ale chociaż płaci im coraz więcej, nigdy nie wie, czy nie zdradzą go w krytycznym momencie.
Dogorywanie rządowej większości może trwać jeszcze kilka miesięcy. Ale finał jest oczywisty: Tusk zostanie odsunięty od władzy przez własną partię. A ponieważ do tego czasu będzie zajmował się personalnymi przepychankami, a nie sprawami ważnymi dla państwa, jego dymisja jest dziś oczekiwana przez przygniatającą większości obywateli.
Ryszard Terlecki