[2013.10.24] Na bezrybiu jazgarze
Dodane przez Administrator dnia 24/10/2013 21:49:08
W sierpniu tego roku jeden z weekendów spędziłem nad niewielkich jeziorkiem w województwie podlaskim. Jezioro, bogate w wodną roślinność, zapowiadało ciekawe łowy. Tyle tylko, że nad wodą byłem sam z żoną i nie miałem kogo zapytać, jakie ryby żyją w tej wodzie. Ale wyobraźnia podsuwała ogromne karpie, przepiękne, dobrze wypasione liny, rekordowe płocie… Nic, tylko zarzucać i czekać na branie.
Zacząłem klasycznie. Jedną z wędek zaopatrzyłem w kukurydzę (to tak na karpie), drugą postanowiłem potraktować bardziej uniwersalnie (tym bardziej, że nie tylko nie wiedziałem, jakie ryby tutaj żyją, ale zagadką pozostawało dla mnie również to, na co biorą?) – na haczyk założyłem czerwonego robaka, którego przy samym grocie, podparłem białym.
Była piąta po południu. O dziwo, brania zaczęły się dość szybko, bo już po kilku minutach od zarzucenia zestawów. Spławik, na kiju z robakami, nagle gwałtownie poszedł pod wodę. Zaciąłem. Ryba nie stawiała większego oporu, więc łatwo i szybko podciągnąłem ją do brzegu i ślizgiem wyciągnąłem na trawę. To był piętnastocentymetrowy jazgarzyk. Zarzuciłem ponownie, mniej więcej w ten sam rejon. Nie minęło może pięć minut i następne branie. Po dwóch minutach na trawie miałem kolejnego jazgarza. Podobnej wielkości. Do godziny szóstej w siatce miałem ich już dziesięć.- wszystkie w przedziale od czternastu do dwudziestu centymetrów. Tymczasem na drugim kiju (tym z kukurydzą), ani drgnęło. Pod wieczór zmieniłem więc kukurydzę na pęczek czerwonych robaków. I znowu przez najbliższe dwie godziny nic.
Byłem jednak zadowolony. Chyba po raz pierwszy nałowiłem tyle, zupełnie przyzwoitych (jeśli chodzi o wielkość) jazgarzy. Innych ryb, albo w tym jeziorku nie było, albo były ale nie brały, albo próbowałem je łowić na niewłaściwe przynęty. Trudno jednoznacznie to ocenić.
A jeśli chodzi o jazgarze, to potwierdziło mi się to, o czym często czytałem, że grupują się w stada, nie są specjalnie płochliwe, a przynętę (jeśli im spasuje) chwytają niezwykle łapczywie i agresywnie. To dlatego w ciągu krótkiego czasu, wyciągnąłem z wody dziesięć jazgarzy.
Nad jeziorkiem zamierzaliśmy spędzić z żoną noc. I chociaż wszyscy dietetycy zalecają sen z pustym żołądkiem, to ja byłem już tak wygłodniały, że postanowiłem moje jazgarze zgrillować.
To był dobry pomysł. Jazgarze mają bardzo smaczne, białe i tłuste mięso. Fakt, nie są rybami wielkimi (a przynajmniej te złowione przeze mnie do wielkich nie można było zaliczyć), ale ich tuszki mają za to bardzo mało ości. Dla niektórych problemem są łuski jazgarzy, które, podobnie jak u okonia, są trudne do usunięcia. Niektórzy radzą sobie z tym w ten sposób, że rybę skórują. Ja zrobiłem sobie kiedyś skrobaczkę z kawałka deseczki, do której przybiłem trzy kapsle, które mi zostały po butelkach z piwem. Taka skrobaczka doskonale się sprawdza. Łuski schodzą bez większego problemu.
A upieczone tuszki jazgarza, przegryzane pomidorami i chlebem, smakowały jak danie z wykwintnej restauracji.
Jakub Kleń