[2013.09.26] KRYZYS MAŁŻEŃSTWA?
Dodane przez Administrator dnia 26/09/2013 18:36:26
W Polsce obecnie na tysiąc zawartych małżeństw rozpada się około trzysta, to już prawie jedna trzecia. Z roku na rok ta liczba rośnie. W roku 2000 około 200 par małżeńskich się rozstawało, a 30 lat temu na początku lat osiemdziesiątych tylko sto małżeństw na tysiąc mówiło sobie żegnaj. Są to zaskakujące dane. Przecież lata osiemdziesiąte to okres PRL-u i to czas bardzo trudny, bo wprowadzenia stanu wojennego i skromnego życia na kartki. Kościół, który nie dopuszcza rozwodów, w tamtym czasie, był przynajmniej oficjalnie sekowany przez władzę. Wszystko wydawałoby się nie sprzyjało uświęconemu przez kościół sakramentowi. W PRL lansowano świecki tryb życia i rozwód zgodnie z prawem był czymś powszednim, w przeciwieństwie do stanowiska kościoła katolickiego.
Obecnie żyjemy w wolnym i demokratycznym kraju. Kościół katolicki posiada bardzo mocną pozycję w państwie i wydawałoby się ludzie powinni w większym stopniu przestrzegać kanonów i zasad przez niego głoszonych. Jednak w tak ważnej dziedzinie życia, jaką jest stabilność związków małżeńskich, traci na znaczeniu. Zresztą sam ulega trendom i co prawda nadal nie akceptuje rozwodów, ale wyraźnie rośnie liczba unieważnień małżeństw zawartych w kościele, zwanych przewrotnie przez niektórych „rozwodami kościelnymi”. Zasada „matrimonium non consumatum”, czyli nie skonsumowanie małżeństwa nie odgrywa tu większej roli, a przede wszystkim brane są pod uwagę przyczyny uznaniowe, czyli psychika i niedojarzałość do małżeństwa. Jedni się zastanawiają jak zahamować to niepokojące zjawisko. Inni twierdzą, że to normalny proces i formuła małżeństwa powoli się wyczerpuje. Uważają, że w to miejsce wchodzą związki partnerskie i konkubinat, czyli niesformalizowane przebywanie dwóch osób razem, polegające także na wzajemnym dzieleniu życia.
Staram się zrozumieć współczesny świat i być tolerancyjny na otaczającą nas rzeczywistość. Nie jestem zwolennikiem potępiania i ścigania kryminalnego, tak jak obecnie w Rosji, zachowań odbiegających od norm powszechnie przyjętych w relacjach stosunków międzyludzkich. Natomiast jednak jestem tradycjonalistą w zachowaniu formuły małżeństwa, w którym sam jestem od 37 lat. Dlaczego? Bo małżeństwo to bliski związek dwojga ludzi oparty na miłości. A cóż jest piękniejszego w życiu jak miłość? Co prawda nie ma definicji miłości, ale na pewno jest to uczucie, oparte na zdrowych zasadach moralnych, wzajemnym szacunku i kulturze bycie ze sobą. Biorąc pod uwagę przytoczone na początku tego felietonu statystyki ludzie urodzeni i wychowani w drugiej połowie XX wieku mieli ukształtowany całkiem zdrowy system wartości. Ponadto z własnego doświadczenia pamiętam, że startując w dorosłe życie we dwoje, w połowie lat siedemdziesiątych, otrzymałem mieszkanie spółdzielcze za nieduże pieniądze i do tego kredyt dla młodych małżeństw, za który urządziłem przyzwoicie całe mieszkanie. A co dzisiaj proponują rządzący dla młodych małżeństw? Mieszkanie za ciężkie pieniądze z jakąś skromną od przyszłego roku preferencją finansową. Młodzi ludzie są najbardziej dotknięci bezrobociem. Jak w takiej sytuacji zawierać trwałe związki małżeńskie, gdy się nie ma pracy i mieszkania. Nie ulega wątpliwości, że nasze „kochane” i demokratyczne państwo niewiele robi, aby wspierać instytucję małżeństwa oraz tworzyć warunki dla jego trwałości.
SŁAWOMIR PIETRZYK