[2013.09.05] WRZESIEŃ, CZYLI KLIMATYCZNA JESIEŃ
Dodane przez Administrator dnia 05/09/2013 18:44:00
Co prawda, chociaż astronomiczna i kalendarzowa jesień zaczyna się dopiero pod koniec września, to jesień klimatyczna trwa już gdzieś od połowy sierpnia. I chociaż w dzień słońce potrafi jeszcze nieźle przyprażyć, to jednak wieczory, noce i poranki są już wyraźnie chłodne. Ale wrześnie bywają też ciepłe i słoneczne. Wtedy też mamy największe szanse na złowienie karpi, leszczy, płoci i ostatnich karasi. Bo upolowanie tej ostatniej ryby w październiku graniczy już niemal z cudem. Karaś po prostu lubi ciepło.
W Dunajcu, wrzesień to niezły czas na tamtejsze brzany (pamiętam spore sztuki łowione w okolicach Melsztyna) i klenie. Warto także zapolować (niekoniecznie w Dunajcu) na szczupaki i sandacze (te ostatnie niezłe są też w Wiśle, w okolicach Nowej Huty). Z ostatnim dniem sierpnia zakończył się już za to tegoroczny sezon na pstrągi. Te od 1 września są już w okresie ochronnym, który na naszych wodach (myślę o Wiśle i jej dopływach od jej źródeł aż do ujścia Sanu) potrwa do 31 stycznia.
We wrześniu niewątpliwie warto zapolować na okonie. Wśród wędkarzy kursuje nawet obiegowe określenie: „wrześniowe okonie”. Na te pasiaste piękności można wybrać się zarówno nad rzeki jak i nad jeziora, stawy czy zbiorniki zaporowe. Ja łowię je zarówno z gruntu (na czerwone robaki lub niewielkie rosówki) albo używając spinningu. Niewielkie obrotowe białe blaszki z czerwonym koralikiem na pewno zainteresują ciekawskiego żarłoka.
W Wiśle, zarówno w okolicach Nowej Huty jaki w okolicach Uścia Solnego (tam mniej więcej gdzie Raba wpada do Wisły) we wrześniu warto zapolować również na „wszystkowidzącego” bolenia. Ale łowiąc tę rybę warto pamiętać o przestrogach doświadczonych „boleniowców” – łowić na główkach samotnie i być dla ryby niewidocznym. Rodzaj przynęty używanej w połowie boleni wyznaczają jego upodobania żywieniowe. Boleń już w drugim roku swojego życia zaczyna polować na ryby, które stanowią główny składnik jego pożywienia. Dlatego łowiony bywa albo na niewielkie żywce albo na spinning. Najczęściej używa się niewielkich, srebrnych, imitujących uklejki wahadłówek lub niewielkich woblerków. Bo boleń, to drapieżnik. Chociaż nie ma zębów. Ciekawie poluje. Nie czai się nieruchomo jak szczupak, nie poluje gromadnie jak okoń, nie atakuje ryb jak sum czy węgorz, ale wybiera sobie dogodne do ataku miejsce i wypływa z głębin błyskawicznie, niczym pocisk, na płycizny pełne srebrzystych uklejek. Takiemu atakowi towarzyszy zazwyczaj głośny plusk, a po chwili wszystko się uspokaja i boleń na powrót znika w nurcie rzeki. O takich atakach bolenia rybacy i wędkarze powiadają: „rapa znów bije”. Oby zabiła i wam.
Jakub Kleń