[2013.08.29] KTO ROZBIJE TEN UKŁAD?
Dodane przez Administrator dnia 29/08/2013 18:59:31
Jesteśmy w przededniu nowego roku szkolnego i znów rodzice wydadzą fortunę na nowe podręczniki dla swoich pociech. Od lat w Polsce obowiązuje układ zamknięty, który terroryzuje wszystkich, począwszy od decydentów, a skończywszy na nauczycielach. Okazuje się, że na podręcznikach można nieźle zarobić przy realizacji kilku założeń. Zacznijmy jednak od początku. Jak państwo sądzicie ile kosztuje wydrukowanie książki? W dobie kryzysu drukarnie bardzo zjechały z cenami swoich usług. Okazuje się, że za 30 tysięcy egzemplarzy książki typu podręcznik trzeba zapłacić w drukarni ok. 46,5 tys. zł. Łatwo przeliczyć, że koszt produkcji jednego egzemplarza wynosi ok. 1,55 zł!!! Do tego trzeba doliczyć podatek VAT 5 procent, redakcję, skład i korektę to ok. 7 proc., drogie są prawa autorskie i wynoszą ok. 5 do 10 proc. Jeszcze droższe są koszty transportu i dystrybucji, ale powinny się zamknąć w 20 procentach. Przeliczając to wszystko na złotówki zmieścimy się w granicach 17-20 zł.
A jak wyglądają ceny podręczników? Z reguły zdecydowanie przekraczają tę wcześniej wyliczoną wyżej kwotę. Komplet podręczników, składający się z kilku książek kosztuje kilkaset złotych. Z reguły wydawca za lichą książeczkę żąda 40-50 zł, a bywa że kosztuje ona jeszcze drożej. Najdroższe są podręczniki do religii oraz języków obcych osiągające nawet ceny 50-70 zł za egzemplarz. Nasuwa się pytanie kto przechwytuje tę całą nadwyżkę nad kosztami wyprodukowania i dystrybucji podręczników i kto do tego dopuszcza?
To jest efekt działania od lat układu zamkniętego, w skład którego wchodzą producenci, dystrybutorzy i niestety urzędnicy administracji oświatowej. To jest cały system polegający na dopuszczaniu do istnienia wielu podręczników. Permanentne zmiany programowe wymuszają konieczność przygotowania coraz to nowych podręczników, które nie są objęte jakąkolwiek regulacją cenową.
Sam pamiętam czasy, gdy korzystałem z podręczników. Kiedyś zaczynaliśmy od słynnego elementarza Falskiego, nie było tylu rodzajów różnych ćwiczeń. Później były niezmienne od lat podręczniki do podstawowych przedmiotów, które służyły pokoleniom. Przykładowo taka „czerwona cegła” do historii Polski była uniwersalna. To pozwalało uczyć się z tych podręczników wielu rocznikom uczniów. Kto chciał kupował nowe podręczniki, ale można było kupić za bezcen używane lub po prostu je dostać od starszych kolegów lub koleżanek. Dzisiaj żaden minister oświaty od lat, mimo zmian opcji politycznych rządzących Polską, nie ma odwagi przerwać tego zamkniętego układu. Wręcz pozorom sprawa jest bardzo prosta. Dzięki decyzjom administracyjnym należy wstrzymać to bezhołowie w produkcji lawiny podręczników. Wystarczy dopuścić jeden lub dwa rodzaje podręczników dla danego przedmiotu, a ich druk powinien być zamawiany przez ministerstwo. W efekcie okazałoby się, że komplet podręczników kosztowałby w granicach kilkudziesięciu złotych. To proste rozwiązanie szybko rozwaliłoby ten układ zamknięty. Czy jednak są tacy politycy w naszym demokratycznym kraju, którzy odważaliby się na podjęcie decyzji leżących w interesie społecznym?
SŁAWOMIR PIETRZYK