[2013.08.09] TO CO TANIE, BYWA DROGIE
Dodane przez Administrator dnia 08/08/2013 23:01:24
W powyższym stwierdzeniu niektórzy Czytelnicy wyczuwają sprzeczność. No bo jak to co tanie, może być drogie? Okazuje się jednak, że jest w tym pewna prawidłowość. Zacznę od drobnych spraw. Bywa, że kupujemy coś taniego na targu lub okazyjnie od jakiegoś kupca. Okazję czyni cena. W pośpiechu zafascynowani wmawianą okazją nie zastanawiamy się, jak dany przedmiot będzie nam służył. I tak kupujemy jakiś podejrzany czajnik elektryczny za niską cenę. Zadowoleni przynosimy zdobycz do domu i okazuje się, że coś nie łączy, nie działa tak jak trzeba, a w najlepszym przypadku czajnik funkcjonuje kilkanaście dni i psuje się definitywnie. Nie mamy na niego gwarancji, bo kupiliśmy go okazyjnie i nikt nie chce go naprawić. Zatem zapłaciliśmy za niego niezbyt wysoką cenę, ale w zasadzie te pieniądze wyrzuciliśmy w błoto. Potem trzeba iść do sklepu AGD i kupić droższy czajnik. I tu radzę kupić dobry ze sprawdzonej firmy, bo znów możemy się tym razem bujać z naprawami gwarancyjnymi. Mój brat kupował kiedyś elektryczny czajnik po drodze, jadąc do rodzinnego domu. Z tego co pamiętam wymieniał go na gwarancji kilka razy, ale musiał to czynić w tedy kiedy jechał do rodzinnego domu, bo nie opłacało się tam specjalnie jeździć. Więcej czajnik miał przestój niż mu służył. Podobnie bywa z tanimi produktami niskiej jakości, które szybko się psują i często nie nadążamy z naprawą lub po prostu dajemy sobie spokój…
Gorzej, gdy chodzi o większe sprawy. Nasz system wyłaniania wykonawców poważnych inwestycji w przetargach publicznych jest oparty na podstawowym kryterium jakim jest najniższa cena. To ona w ponad 90 procentach jest podstawowym kryterium wyboru oferenta. Członkowie komisji przetargowych widząc, że nawet coś nie jest tak z danym wykonawcą proponującym niską cenę dumpingową i tak go wybierają, bo boją się zarzutów ze strony kontroli. W efekcie mamy przykłady w Polsce z chińską firmą Covec, która nie dokończyła budowy odcinka autostrady A2 i musiała opuścić plac, a my szukaliśmy innej firmy, której trzeba było więcej zapłacić, a kto wycenił koszty opóźnienia oddania tego odcinka? W Krakowie też to przerabialiśmy w przypadku Ronda Mogilskiego i tureckiego wykonawcy, co kosztowało nas kilkuletnie opóźnienie i do dzisiaj toczące się procesy. Skandalem jest branie pod uwagę, w przetargach na inwestycje użytkowe służące przedsiębiorcom, usługodawcom i mieszkańcom, tylko samego wykonawstwa bez skutków na otoczenie. W efekcie przetargi na wiadukty, remonty ulic i placów wygrywają firmy uduś, które remontują latami niby za niską cenę, a koszty wszystkich, których ten remont dotyczy są wielokrotnie wyższe. Takim rekordzistą jest wiadukt w Oświęcimiu, którego remont trwał 8 lat i kosztował 7,2 mln zł. Tylko lokalne firmy transportowe wyliczyły, że w wyniku dodatkowych objazdów spaliły więcej paliwa o 70 mln litrów za kwotę 231 mln zł. To aż nieprawdopodobne, że polskie władze ustawodawcze wiedzą o tym i nic nie czynią, aby ten stan rzeczy zmienić. Wielokrotnie przerabialiśmy to w Krakowie, przy opóźniających się remontach ulic, gdzie pan Józiu z pankiem Frankiem grzebali coś przy robocie od poniedziałku do piątku w godzinach od 7.00 do 15.00, gdy można było daną robotę zlecić droższej firmie, która pracowałaby na okrągło, ale poniesione koszty byłyby zdecydowanie niższe od tych towarzyszących. Kiedy to się zmieni, panowie posłowie i kiedy zmienicie ustawę o zamówieniach publicznych?
SŁAWOMIR PIETRZYK