[2013.07.04] Optymiści i przetrąceni
Dodane przez Administrator dnia 04/07/2013 20:52:53
„W przemówieniu Kaczyńskiego widać było poważną ofertę, której można zaufać. A w przemówieniu Tuska powtórzenie obietnic, o których już wiemy, że ten rząd nie był w stanie ich zrealizować” – powiedziała socjolog Jadwiga Staniszkis w wywiadzie dla portalu „wPolityce”. Jej opinia dobrze podsumowuje wydarzenia ostatniego weekendu: IV Kongres Prawa i Sprawiedliwości, zorganizowany w Katowicach i Sosnowcu oraz konwencję Platformy Obywatelskiej, zwołaną również na Śląsku, głównie po to, aby odwrócić uwagę od ofensywnych działań PiS.
Już sama atmosfera spotkań pokazywała istotne różnice. Prawie 1200 delegatów z całego kraju, setki zaproszonych gości, pracowite i pożyteczne spotkanie, pełne optymizmu, często nawet entuzjazmu zebranych – to Kongres PiS. Na parkingu przed ogromną halą setki samochodów, dziesiątki autokarów i busów. Kilkunastu pracowników sprawdzających zaproszenia, kilkunastu ochroniarzy oraz jeden radiowóz kilkaset metrów dalej przy wyjeździe na główną ulicę.
W tym samym czasie na konwencji Platformy znudzeni i zniechęceni działacze, myślący tylko o tym, żeby jak najszybciej rozjechać się do domów oraz kilku rozgorączkowanych liderów, zbiegających o zwolenników dla swoich ambicji i planów. A wokół krajobraz jak w stanie wojennym: setki policjantów (nawet z psami) i ochroniarzy, wysokie zasieki, dziesiątki radiowozów, ustawionych w długich kolumnach, nawet armatka wodna i sprzęt do walk ulicznych w samochodach. A także prześmiewcza demonstracja „Solidarności”, z plakatami z napisem „ZOO” i żartobliwymi rysunkami.
Jarosław Kaczyński mówił o przyszłości Polski i szkicował program przyszłego rządu. Ale mówił też wiele o polskiej suwerenności, o godności pracy, o solidarności oraz o znaczeniu wolności w przeszłości i teraźniejszości Polski. Mówił, że Prawo i Sprawiedliwość idzie po władzę i jest gotowe wziąć odpowiedzialność za Polskę. Kilkunastu polityków (Beata Szydło, Krzysztof Tchórzewski, Andrzej Adamczyk, Krzysztof Szczerski) przedstawiało plan niezbędnych zmian. Uchwalono nowy program, dokonano też ponownego wyboru szefa partii i członków Rady Politycznej.
Premier Tusk mówił jak zwykle: Platforma świetnie rządzi, Polacy są zadowoleni, a jak coś się nie udaje, to winne jest PiS. Powtarzał wytarte slogany i obietnice, wdawało się że proponuje, aby zapomnieć o sześciu latach błędów, zaniedbań i skrajnej niekompetencji, a zacząć wszystko – oczywiście wraz z Platformą – od nowa. Najwyraźniej politycy PO są przekonani, że Polacy to stado baranów, które potulnie będzie ciężko pracować na ciuchy po 40 tysięcy, zegarki, cygara i rozrywki w nocnych klubach dla rządowych nieudaczników.
Spotkania obu partii najlepiej pokazały dzielące je różnice. Z jednej strony spięta twarz Tuska, obrażonego na Polaków, że nie chcą już utrzymywać jego dworu (na użytek naiwnych nazywanego rządem) oraz nie chcą finansować jego rozrywek (a także kosztownych kaprysów krewnych i znajomych). Z drugiej spokojny Kaczyński objaśniający najważniejsze zmiany, jakie wprowadzą jego ministrowie. Z jednej strony wystraszeni posłowie PO, którzy po przegranych wyborach nie mają dokąd wracać i którym po nocach śnią się prokuratorzy. Z drugiej strony zmobilizowani do wielkiego wysiłku działacze PiS, przekonani o nieodległym zwycięstwie. Efekt tej konfrontacji wydaje się coraz łatwiejszy do przewidzenia.
Ryszard Terlecki