[2013.05.16] CZAS NA LINA (II)
Dodane przez Administrator dnia 16/05/2013 20:02:16
Jak już pisałem w ubiegłym tygodniu, lin to ryba wyjątkowo ostrożna i płochliwa. Dlatego nie trafia zbyt często do wędkarskich siatek. Ale nie trafia do nich także dlatego, że ryba ta często łowiono jest przez przypadek. O wiele rzadziej mamy do czynienia z sytuacją, gdy nad zbiornikiem, w którym żyją liny przebywamy przez dłuższy czas i możemy spokojnie przez tydzień zanęcać wybrane przez siebie miejsce. Wtedy nasza skuteczność w połowie linów wzrośnie radykalnie.
Ale zanim zaczniemy zanęcać przyszłe łowisko, najpierw powinniśmy je wybrać i odpowiednio przygotować. Liny, jak wiadomo, uwielbiają miejsca wypłacone, o mulistym dnie i porośnięte roślinnością. To zwłaszcza ta ostatnia sprawia wędkarzom kłopoty. Bo jak wyholować dużego lina z podwodnych gąszczy? Grozi to niechybnym zerwaniem zestawu i utratą ryby. By temu zapobiec najlepszym wyjściem jest wyszukanie wolnego od roślin wodnego „oczka” i wycięcie w roślinności korytarza służącego holowaniu ryby do brzegu. Oczywiście najłatwiej takie łowisko przygotować jeśli dysponujemy łódką lub pontonem. Później tak przygotowane miejsce systematycznie nęcimy – codziennie albo co drugi dzień. W charakterze zanęty dobrze użyć tego, co później znajdzie się na naszym haczyku: dwu-, trzycentymetrowe kawałki rosówek, czerwone i białe robaki. Zapaleńcy mogą też nęcić ślimakami zebranymi z roślin czy drobnymi żyjątkami wyszukanymi w mule w pobliżu łowiska.
Po przybyciu na łowisko już nie celu jego zanęcania, ale w celu łowienia, nęcimy jeszcze raz – konsekwentnie tą samą zanętą, którą nęciliśmy poprzednio. I tę samą zanętę, już jako przynętę, zakładamy na haczyk. Pamiętajmy jednak, że lin nie lubuje się w ogromnych porcjach, dlatego większe rodzaje przynęty (na przykład rosówki), powinny być kawałkowane. Lin bierze przynętę ostrożnie. Często podnosi ją delikatnie, wykładając tym samym spławik na wodzie (gdy łowimy ma sprężynę denną i jako sygnalizatora brań używamy styropianowej bombki, ta w takiej sytuacji delikatnie opuszcza się w dół). Czasami lin podciąga przynętę po trochu, powodując kołysanie się spławika lub delikatne ruchy bombki w górę. W tej fazie lin raczej smakuje przynętę niż ją zdecydowanie pobiera. Właściwe branie następuje wtedy, gdy ryba z przynętą dość energicznie odchodzi w bok. Spławik zanurza się wtedy gwałtownie i sunie pod wodą za rybą. W wariancie z sygnalizacyjną bombką może się zdarzyć, iż bombka gwałtownie „walnie” w kij. W tym momencie najczęściej lin sam się zacina. Odpowiedzią wędkarza powinno być lekkie podcięcie ryby w górę, w kierunku przeciwnym do jej ucieczki. Ten manewr powinien być też jednoczesnym przejściem do holowania ryby w pożądanym przez nas kierunku, by uniknąć jej ucieczki w obszar roślinności. Lina zawsze holujemy na wyprostowanym kiju, co umożliwia nam amortyzację szarpnięć i zwrotów wykonywanych przez szamocącą się rybę.
Do podbierania lina przystępujemy wtedy, gdy jest on już solidnie zmęczony, słabiej reaguje na bodźce zewnętrzne i staje się niezdolny do wykonywania gwałtownych ruchów. W ostatniej fazie rybę podciągamy do powierzchni i z pyszczkiem nad wodą doprowadzamy do podbieraka.
I oby tak szczęśliwych zakończeń holowania dorodnych linów było w nadchodzącym sezonie jak najwięcej. Czego wszystkim życzy:
Jakub Kleń