[2013.04.11] Putin buduje w Polsce
Dodane przez Administrator dnia 11/04/2013 17:26:02
Rosja znów zakpiła sobie z polskiego rządu. Trzeba przyznać, że nie sprawiło jej to większych trudności, bo w ciągu dwudziestu lat, jakie minęły od upadku komuny, tak nieudolnej i niekompetentnej ekipy u władzy, Polska chyba jeszcze nie miała. Widzieliśmy to w zeszłym tygodniu, gdy premier Tusk i jego ministrowie z rozbrajającą szczerością przyznawali, że nic nie wiedzą o właśnie podpisanych ustaleniach na temat budowy w Polsce nowego rosyjskiego gazociągu.
Po co Rosji ten gazociąg, nazywany „drugą nitką” gazociągu jamalskiego? Przede wszystkim po to, aby jeszcze bardziej uzależnić Europę Środkową (Słowację, Węgry) od rosyjskiego gazu. Po drugie po to, aby zapewnić sobie dodatkową możliwość szantażowania Ukrainy, którą ten planowany gazociąg omija. W razie potrzeby można odciąć Ukrainę od dostaw gazu nie przerywając zaopatrzenia dla innych państw. Po trzecie Rosja chce jeszcze mocniej zabezpieczyć swoje interesy w Polsce. Przecież rosyjska agentura zaraz zacznie nas przekonywać, że skoro duże ilości rosyjskiego gazu popłyną przez Polskę, to po co jest nam potrzebna budowa gazoportu w Świnoujściu? A po co szukać w Polsce gazu łupkowego i wydawać ciężkie pieniądze za jego wydobycie? Przecież lepiej kupować gaz u Rosjan.
Cała idea przynajmniej częściowego uniezależnienia się od rosyjskich dostaw gazu, rozsypuje się jak domek z kart. A rząd twierdzi, że nic o tym nie wie. I to w czasie, gdy Janusz Piechociński, wicepremier tego rządu, prowadzi oficjalne rozmowy w Petersburgu. Pomysł budowy drugiej nitki Jamału w Polsce nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego, jest to jedynie umacnianie pozycji rosyjskiego Gazpromu, nie tylko w Polsce, ale w całym regionie. A wiadomo, że Gazprom jest narzędziem w politycznych operacjach Kremla.
W ostatnich miesiącach widać wyraźnie jak silne jest w Polsce rosyjskie lobby, zapewne sowicie opłacane. Gdy tylko pojawia się jakiś problem, który dotyczy polsko-rosyjskich stosunków, natychmiast odzywają się eksperci, profesorowie, dziennikarze, aktorzy, którzy na wyścigi przekonują opinię publiczną, że nikt tak dobrze nie zadba o nasze interesy, jak Putin i jego Rosja, natomiast każdy, kto podnosi sprawę niepodległości i troski o polską rację stanu, ten chce wywołać trzecią wojnę światową. Rosyjska agentura wpływu może też zawsze liczyć na polską lewicę, zarówno tę postkomunistyczną, przesiąkniętą nostalgią za Związkiem Sowieckim i PRL-em, jak i nową, zbudowaną na kulturowych patologiach i obyczajowych dewiacjach, zapewne również wspieraną funduszami ze Wschodu.
A kto we władzach polskiego państwa jest reprezentantem rosyjskich wpływów? Tego oczywiście nie wiemy, możemy się jedynie domyślać. Dopóki najważniejsze media są zakneblowane przez niejawną cenzurę, tak długo trudno będzie dotrzeć do twardych dowodów w tej sprawie. Dopóki służby specjalne zajmują się zwalczaniem politycznej opozycji, a nie obcej agentury, tak długo Polska pozostanie bezbronna wobec rosyjskiej infiltracji. Możemy jedynie mieć nadzieję, że po zmianie władzy przyjdzie czas na rozliczenie dzisiejszych szkodników. Trzeba się jednak spieszyć: przykład „drugiej nitki” pokazuje, że któregoś dnia znów możemy się obudzić w rosyjskiej strefie wpływów.
Ryszard Terlecki