[2013.03.21] BRATERSTWO I OBURZENIE
Dodane przez Administrator dnia 21/03/2013 18:58:12
Dwa wydarzenia zdominowały ostatnie dni. Jedno duże, o wymiarze światowym, drugie małe, ale hałaśliwe w naszym kraju. Oczywiście pierwszym jest wybór Papieża, którym został skromny jezuita Jorge Mario Bergoglio, argentyński kardynał, ale którego przodkowie wywodzą się z włoskiego Piemontu. Wybór nastąpił stosunkowo szybko, bo już w drugim dniu konklawe i piątym głosowaniu. Co prawda nie znamy przebiegu konklawe, ale komentatorzy specjalizujący się w problematyce Kościoła katolickiego są wyjątkowo zgodni, że jest to wybór wymierzony przeciwko kamaryli watykańskiej. Nawet kardynałowie mają dość przepychu i różnych niewyjaśnionych spraw związanych z dużymi pieniędzmi. Zatem wybrali na Papieża, duchownego z zewnątrz, który jak sam określił, pochodzi prawie z końca świata. Już w pierwszych chwilach swojego „urzędowania” zaskakuje nie tylko wiernych, ale także wprowadza w zakłopotanie „kurialistów”.
Już w pierwszych słowach, witając się z wiernymi, powiedział „Bracia i siostry, dobry wieczór”, jakby spotykał się z równymi sobie. Poprosił o modlitwę za emerytowanego Benedykta XVI i za siebie, bo chyba jest świadom ogromu zadań, które go czekają. Jednak chce je konsekwentnie podjąć, o czym świadczy kolejne niekonwencjonalne stwierdzenie skierowane do kardynałów po konklawe… „Niech Bóg wam wybaczy”. To nie koniec Jego szokujących zachowań. Nie dość, że nie ubrał się w kompletny strój Papieża, jak nakazuje tradycja, o czym świadczą m.in. czerwone buty, ale pozostał w, z daleka widocznych zwykłych czarnych kamaszach. Na dodatek w chwili, gdy próbowano mu na białe szaty narzucić czerwoną pelerynę (nawiązującą do cesarzów rzymskich), stanowczo odpowiedział, czas karnawału się skończył… Natomiast zaczął się prawdziwy braterski kontakt z ludźmi. Już w pierwszych dniach swojego pontyfikatu podchodził do zwykłych ludzi witając się z nimi serdecznie, wprowadzając swoją ochronę w duże zakłopotanie.
To zachowanie Ojca Świętego Franciszka, który świadomie nawiązuje do Biedaczyny z Asyżu, znamionuje wielkie, moim zdaniem, pozytywne zmiany w Kościele Katolickim. Nasuwa się jednak pytanie, jak mu się powiedzie Jego misja, nie tylko w Watykanie, ale jak się przełoży na funkcjonowanie podległego mu kościoła w terenie?
I tutaj nawiążę do naszej rodzimej sprawy, spotkania Platformy Oburzonych w historycznej sali stoczni im. Lenina w Gdańsku. Abstrahuję od politycznych ambicji organizatora tego spotkania, czyli przewodniczącego związku zawodowego „Solidarność”, który chce upiec swoją pieczeń polityczną. W tym rodzącym się społecznym ruchu dostrzegam piękne ideały dążności do demokracji bezpośredniej. I tu znów nasuwa się pytanie, czy w obecnym upolitycznionym świecie i kontrolowanym przez różnego rodzaju służby i grupy interesów, takie przedsięwzięcie ma szanse? Czas to wkrótce pokaże…
SŁAWOMIR PIETRZYK