[2013.02.28] Zmartwienie dla lewicy
Dodane przez Administrator dnia 28/02/2013 18:07:36
Wszystko wskazuje na to, że jeszcze długo nie uda się stworzyć partii, która mogłaby nawiązać do tradycji Polskiej Partii Socjalistycznej, czyli lewicy zajmującej się walką o równość społeczną i opiekę socjalną dla cierpiących biedę. Trudno za prawdziwą lewicę uznać dawnych aparatczyków z PZPR, którzy na robotniczej krzywdzie, bezrobociu i skutkach złodziejskiej prywatyzacji, dorobili się majątków i żyją w luksusie, a którzy podczas występów w telewizji udają zatroskanych o los swoich wyborców.
Wiadomość, że teraz o to, kto jest prawdziwym socjaldemokratą, będą konkurować Kwaśniewski z Millerem, pogrążyła w rozpaczy działaczy SLD. Miller, w czasach komuny pierwszy sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Skierniewicach, zbiera w swojej partii nie tylko sieroty po PRL, ale także zwolenników państwa opiekuńczego na wzór Szwecji czy Danii, którzy wciąż mają nadzieję, że kiedyś w końcu zajmą miejsce przefarbowanych, ale starzejących się postkomunistów. Kwaśniewski, o którym mówi się od lat, że jest zajęty pomnażaniem osobistego majątku, dotąd uchodził w SLD za pożyteczną maskotkę, zbierającą głosy nie tylko zwolenników partii, ale także politycznych analfabetów, głosujących na tego „kogo pokazują w telewizji”. Teraz Kwaśniewski przechodzi na stronę partii milionera-skandalisty, usiłującego utrzymać się w polityce dzięki antykościelnej histerii i obyczajowym patologiom. Powstaje lista „lewicy”, planowana jako koło ratunkowe do parlamentu europejskiego, gdzie obok Kwaśniewskiego i Palikota, trzecim filarem ma być Siwiec, którego jedynym politycznym „dokonaniem” było przedrzeźnianie Jana Pawła II.
Podział lewicy mógłby być w interesie Platformy Obywatelskiej, która także zabiega o część jej wyborców, coraz głębiej brnąc w poparcie dla homoseksualnych „małżeństw” i szerszej dostępności aborcji. Ale dla Tuska kłopotem jest sam Kwaśniewski, który gra o to samo, co ekipa Kopaczowej, Niesiołowskiego czy Arłukowicza – zabiega o głosy tej części telewizyjnej publiczności, która nie bardzo odróżnia Dodę od Gowina.
Tak więc może się okazać, że będziemy mieć w wyborach do europarlamentu trzy lewice: postkomunistów Millera, błazenadę Palikota (ale z Kwaśniewskim i grupą celebrytów , wywodzących się z SLD i dawnej Unii Wolności) oraz lewicowo-liberalną partię interesów Tuska. Czy wyborcy połapią się w tych różnicach?
Programowo trzy listy niczym nie będą się różniły. Wszystkie odcienie lewicy, od SLD po Platformę, popierają pakt fiskalny, czyli dominację Niemiec w Unii Europejskiej, wszystkie są za stopniowym demontażem polskiego państwa, wszystkie chcą „uwolnić” Polaków od przywiązania do wolności, niepodległości, własnej kultury, tradycji i historii. Wszystkim trzem bardziej przeszkadza patriotyzm niż bezrobocie.
Tusk może liczyć na lokajstwo funkcjonariuszy publicznej telewizji. Ale na kogo tym razem postawią TVN i codzienne oraz tygodniowe mutacje „Gazety Wyborczej”? Na swojego ulubieńca Palikota, na swojego dobroczyńcę Tuska, czy – zgodnie z dewizą: stara miłość nie rdzewieje – na swojego dawnego idola Kwaśniewskiego?
Ryszard Terlecki