[2013.02.21] CO Z TYM BEZROBOCIEM?
Dodane przez Administrator dnia 21/02/2013 17:05:12
Kiedyś w PRL mieliśmy konstytucyjne prawo do pracy, co oznaczało faktycznie, że jeśli ktoś tej pracy potrzebował, to państwo mu ją gwarantowało. Nie wnikam w szczegóły jak to robiło, bo mieliśmy gospodarkę opartą na ekstensywnym systemie i tych miejsc pracy sztucznie tworzonych było dostatek. Większość ludzi się nad tym nie zastanawiała i cieszyła się z tego, że to praca szukała ludzi, a nie odwrotnie, jak jest obecnie. Byli nawet tacy, którzy mówili: „czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy”. I jakoś to wszystko się kręciło. Przyszedł jednak nieuchronnie czas, gdy efekty pracy stały się powiązane z zarobkami, a przede wszystkim liczba miejsc pracy nie mogła być sztucznie utrzymywana, bez związku z systemem gospodarowania.
I tak pojawiło się zjawisko, kiedyś już w II Rzeczpospolitej znane, a w PRL zakamuflowane, zwane bezrobociem. Jest to immanentna cecha gospodarki kapitalistycznej, która zakłada istnienia bezrobocia jako pewnej mobilizującej pracowników cechy. Są teoretycy tego systemu, którzy uważają, że bezrobocie do 5 procent jest bezpieczne i nawet potrzebne. Gorzej, gdy bezrobocie przekroczy ten wskaźnik. Oznacza to kryzys i problem dla gospodarki kapitalistycznej. Wówczas w państwach rozwiniętych pojawiają się urzędy, które zajmują się bezrobociem, próbując mu w różny sposób przeciwdziałać. W zależności od zasobów i bogactwa kraju, bezrobotni otrzymują różnego rodzaju wsparcie. Tzw. „socjal” bywa na tyle wysoki, że niektórym to wystarcza na całkiem wygodne życie i wcale nie spieszą się do pracy.
Niestety my jesteśmy krajem na dorobku i owszem mamy urzędy zatrudnienia, ale „socjal” nie jest za wysoki, żeby nie powiedzieć, całkiem skromny. Zatem skąd tak dużo zarejestrowanych w tych urzędach bezrobotnych? Tylko w styczniu br. 160 tys. osób zarejestrowało się i zwiększyło liczbę „oficjalnych” bezrobotnych do 2,3 mln osób w całym kraju. Otóż okazuje się na podstawie przeprowadzonych ankiet, że ponad dwie trzecie bezrobotnych rejestruje się w urzędach, nie po to, aby znaleźć pracę, ale po to, aby uzyskać wyłącznie ubezpieczenie zdrowotne. Wchodzą oni w system, w którym produkuje się miliony niepotrzebnych dokumentów, wezwań do stawienia i zatrudnia rzeszę urzędników, którzy się tym zajmują. Pozoruje się działania związane z poszukiwaniem miejsc pracy, których i tak nie ma. Zastanawiam się, czy opłacenie składek ubezpieczenia zdrowotnego wszystkim, nie byłoby tańsze, bez uruchamiania całej tej machiny działającej w urzędach pracy. Urzędy ds. zatrudnienia, owszem powinny pozostać, ale w zdecydowanie mniejszym wymiarze i powinny zajmować się tylko tymi, co naprawdę poszukują pracy.
Niestety rząd przygotowuje kolejne zaostrzenie przepisów dla bezrobotnych. Zakładają one karanie bezrobotnego, który odmówi udziału w pseudoprogramach, utratą ubezpieczenia zdrowotnego, nawet na 270 dni. Takie zmiany zwiększą kombinatorstwo, utrzymają sztuczny system, którego celem nie jest tworzenie nowych miejsc pracy, a tylko spowoduje uderzenie w ludzi, którzy i tak są bici przez obecny system gospodarczy.
SŁAWOMIR PIETRZYK