[2013.01.11] Polskie państwo na wyprzedaży
Dodane przez Administrator dnia 11/01/2013 15:20:01
Kiedy niedawno jechałem pociągiem z Krakowa do Warszawy byłem świadkiem rozmowy dwojga pasażerów, zirytowanych opóźnieniem pociągu, słabym ogrzewaniem przedziału, koszmarnym stanem sanitariatów i bałaganem w kasach biletowych jeszcze przed jego odjazdem. Podsumowaniem tej rozmowy, pełnej pretensji i oburzenia pod adresem kolei, był następujący wniosek: kolej jak najszybciej trzeba sprzedać, bo prywatnemu właścicielowi będzie bardziej zależało na pasażerach, więc poprawi się komfort podróżowania. A że będzie drożej? Widocznie dla moich towarzyszy podróży wyższe ceny nie były problemem.
Pytanie, którego również sobie nie zadali, dotyczyło ważnej kwestii: do czego jest nam jeszcze potrzebny polski rząd? Sprzedaliśmy już prawie wszystko, a Tusk do końca roku zamierza wyprzedać te resztki, które jeszcze zostały. Co zostało? Trochę kolei, poczta, ze dwa banki, jakieś niedobitki przemysłu. Kto to kupi? Niemcy, Rosjanie, może Chińczycy. Sprzedajemy też ziemię, szczególnie w województwach północnych i zachodnich, a ponieważ do 2016 roku cudzoziemcy nie mogą jej kupować bez dodatkowych formalności, ziemię wykupują podstawione „słupy”, które w odpowiednim czasie przekażą ją nieujawnionym wcześniej, najczęściej niemieckim właścicielom.
Ta rozmowa z pociągu przypomniała mi się w czasie skandalu z likwidacją kilku nowohuckich szkół. Rząd już się szkół pozbył, przekazał je samorządom. A ponieważ samorządom pieniędzy na szkoły brakuje, też starają się ich pozbyć: albo zamknąć, albo przekazać prywatnym właścicielom. Czy w szkołach, zarządzanych np. przez stowarzyszenia, będzie wyższy poziom, lepsze wychowanie i większe bezpieczeństwo? W niektórych zapewne tak. Nic nie mam przeciwko takim szkołom, tak jak nic nie mam przeciwko prywatnym szpitalom. Ale takie szkoły i takie szpitale będą dla ludzi bogatych, a co ma zrobić ze swoimi dziećmi i ze swoim zdrowiem cała reszta? Co mają zrobić ci, których na to nie stać?
Rząd ma na to receptę: niech emigrują. Polaków będzie mniej, więc będzie mniej kłopotów dla rządu. A jak będą kłopoty, to rząd powie: co nas to obchodzi, przecież to nie są publiczne szkoły czy szpitale. Tylko po co nam rząd, który nie troszczy się o obywateli?
Są państwa, w których liberałowie już dawno przeforsowali podobne pomysły. Niektóre z tych państw teraz odzyskują, np. kolej, bo pociągi są konieczne dla sprawnego funkcjonowania kraju, a prywatnym właścicielom zależało tylko na zysku, więc likwidowali te połączenia, które przynosiły za mały dochód. Oczywiście liberałowie na tym zarobili: zadłużoną kolej kupili tanio, później odsprzedali państwu znacznie drożej, nie licząc po drodze prowizji i łapówek. Kto na tym stracił? Obywatele, bo to z ich podatków trzeba było odbudowywać zdewastowaną sieć kolejową. Podobnie będzie ze szkołami. Dziś je zamkniemy, a w szkolnych budynkach zainstalują się hotele albo prywatne kliniki. Gdy przybędzie dzieci, a miejmy nadzieję, że to nastąpi, trzeba będzie wydać znacznie więcej na budowę nowych szkół lub ponowne przystosowywanie dawnych szkolnych budynków. Czy to się nam opłaci, jako polskiemu państwu, jako miastu Kraków, jako polskiemu społeczeństwu? Jasne, że nie, ale co to obchodzi ludzi, którzy myślą tylko o tym, żeby napchać swoje własne kieszenie.
Ryszard Terlecki