[2012.11.29] CZY TO PRAWDZIWY „BOMBER”?
Dodane przez Administrator dnia 29/11/2012 14:42:37
Z zapartym tchem śledziliśmy pierwsze informacje o przygotowaniach do poważnego zamachu na najwyższe władze Rzeczpospolitej. Na zorganizowanej konferencji prasowej, przez krakowską prokuraturę, dowiedzieliśmy się, że zatrzymany kilka dni wcześniej pracownik naukowy krakowskiego Uniwersytetu Rolniczego przygotowywał jedno z najbardziej ściganych przez polski kodeks karny przestępstw. Chodzi o przestępstwo usunięcia przemocą konstytucyjnego organu RP w formie przygotowania. Należy ono do działu przestępstw przeciwko Rzeczpospolitej Polskiej i kodeks karny przewiduje za to przestępstwo karę od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
My nowohucianie ze szczególną uwagą śledziliśmy doniesienia o potencjalnym poważnym przestępcy, gdyż zamieszkiwał on wraz z rodziną w os. Albertyńskim. Dociekliwe środki masowe przekazu od razu wysłały swoich reporterów w te okolice, celem przepytania sąsiadów i w ogóle potwierdzenia tak poważnych zarzutów. Okazało się, że zdecydowana większość wypowiadających się była zaskoczona tak poważnymi zarzutami wobec zatrzymanego. Z ich wypowiedzi wyłaniał się niczym nie wyróżniający człowiek. Owszem fascynat materiałów wybuchowych, o czym świadczyły uszkodzenia dłoni spowodowane, ponoć ich używaniem bez odpowiedniego zabezpieczenia, ale nikt nie podejrzewał pana Brunona o tak zamachowe plany. Natomiast zarzut jest bardzo poważny i brzmi, że prowadził on przygotowania do wysadzenia budynku Sejmu i to pod koniec roku, gdy procedowany jest budżet. Wówczas w pomieszczeniach Sejmu przebywają, nie tylko posłowie, ale reprezentanci najwyższych władz, z Prezydentem RP na czele. Taki zamach byłby na pewno tragiczny w skutkach.
Dziwią jednak w tym kontekście informacje, że sam potencjalny zamachowiec, zaprzeczył jakoby taki czyn przygotowywał. Dziwnym trafem „bombera” zatrzymano w czasie, gdy miano ograniczyć kompetencje służb specjalnych, które doprowadziły do Jego aresztowania. W pierwszych dniach epatowano nas w mediach zdjęciami z wybuchów i spekulowano, co by było gdyby do jeszcze większego wybuchu doszło na ul. Wiejskiej w Warszawie. Jak wynika z przedstawionych informacji zatrzymanie podejrzanego oparto na informacjach przekazanych przez żonę zamachowca oraz przeprowadzonej inwigilacji służb specjalnych. Tylko od co najmniej roku służby specjalne wręcz prowadziły „zamachowca”. Jak wynika z informacji, nie było żadnego związku przestępczego, bo wśród osób współpracujących z „zamachowcem” byli jeśli nie oficerowie ABW, to ludzie współpracujący z tą instytucją. Zresztą osób tych nie aresztowano, lecz jedynie poddano dozorowi policyjnemu. Kolejnym „zbiegiem okoliczności” było prowadzenie detonacji niewybuchów przez wojsko w Przegini, gdzie próby materiałów wybuchów wykonywał „bomber”. Sami mieszkańcy w takiej sytuacji nie byli zaskoczeni detonacjami w tej miejscowości, bo byli do nich przyzwyczajeni.
Po tragicznym zamachu ultraprawicowca Breivika w Norwegii nie można lekceważyć żadnego podejrzenia o zamach w naszym kraju. Jednak mam uzasadnione wątpliwości, czy pan Brunon z Nowej Huty był takim samym groźnym zamachowcem. Natomiast nie ulega wątpliwości, że trzeba dmuchać na zimne, w kontekście języka nienawiści, jaki ostatnio coraz częściej słychać z ust polityków i ludzi, którzy mają ambicję aby nimi zostać.
SŁAWOMIR PIETRZYK