[2012.08.16] POWĘDKOWAĆ NAD WISŁĄ (II)
Dodane przez Administrator dnia 16/08/2012 17:29:50
Był tylko jeden problem – pełnia księżyca. – Wszyscy opowiadają, że pełnia, to nie najlepszy czas na ryby. No, ale może w naszym przypadku będzie wyjątek – stwierdził Andrzej i zabrał się montowanie zestawów. Po chwili jedną w wędek zarzucił w pobliże szczytu główki, na granicy spokojnej wody i szybszego nurtu. Tam do wody powędrowała martwa rybka. – Może zahaczy się jakiś sandacz – rzucił w moją stronę z nadzieją w głosie. Jego drugi zestaw, z białymi robakami na haczyku, ulokowany został w spokojnej wodzie basenu pomiędzy główkami. Ja postanowiłem porzucać blaszką w okolicach główek.
Przez dwie godziny nie działo się nic. Ja na chwilę przysiadłem, by odpocząć i wraz z Andrzejem obserwowałem jego kije. Nagle bombka na kiju z białymi robakami gwałtowanie podskoczyła, uderzyła o kij, cofnęła się w dół i znów zaczęła piąć się w górę. Andrzej podskoczył do wędki i elastycznie zaciął. Coś miał, ale po niewielkim wygięciu szczytówki, nie wyglądało to na jakiegoś olbrzyma. Po minucie rybę miał pod brzegiem. Był to niewielki sum, mierzył dwadzieścia pięć centymetrów. Na szczęście zapiął się bardzo lekko, więc bez uszczerbku powrócił do Wisły. Niech rośnie.
Zachęcony widokiem rybki i nagłym pluskiem żerującego drapieżnika u szczytu jednej z główek, postanowiłem jeszcze raz obrzucić co ciekawsze miejsca. Kilkanaście rzutów i nic. Rzuciłem jeszcze raz. Gdy zrezygnowany zwijałem blaszkę, nagle poczułem uderzenie. Odruchowo zaciąłem. I u mnie wreszcie coś było. Ale też nie olbrzym. Trzydziestocentymetrowy boleń, który tak jak sumik Andrzeja, z powrotem powrócił do wody.
Do dziesiątej w nocy nie wzięło już nic. Za to księżyc na niebie świecił jak wypolerowana miedziana patelnia.
Jakub Kleń


Mały sum wrócił z powrotem do Wisły