[2012.06.29] OBYŚMY ZDROWI BYLI
Dodane przez Administrator dnia 29/06/2012 12:13:12
Znów zbliża się tsunami w służbie zdrowia, które uderzy w pacjentów. Naczelna Rada Lekarska zaapelowała do lekarzy, aby od 1 lipca wypisywali recepty pełnopłatne na leki refundowane. Powodem jest powrót kar dla lekarzy, którzy wypisują błędnie recepty. To już przerabialiśmy kilka miesięcy temu. Pod naciskiem lekarzy i przerażonych konsumentów leków, minister zdrowia dokonał nowelizacji ustawy refundacyjnej. Niby wycofano się z kar, które teraz powracają, jednak w innym wydaniu. Narodowy Fundusz Zdrowia zaczął odkręcać sprawę i w zawieranych umowach ze spółkami lekarskimi i prywatnie świadczącymi usługi medyczne lekarzami pojawiły się zapisy o karach. Znów jacyś urzędnicy wykorzystują stan bezhołowia w NFZ i brak dyrektora, próbują nieudolnie do czegoś prowadzić, co nie akceptują lekarze. Ponoć kary za nieprawidłowe wypisywanie recept mogą sięgać kilkuset tysięcy złotych. Jaką spółkę lekarską, czy tym bardziej pojedynczego lekarza, uprawiającego praktykę, będzie na to stać?
Czegoś w tym wszystkim nie rozumiem. Z jednej strony państwo ma prawo kontrolować wydatkowanie publicznych pieniędzy, bo na leki refundowane wydajemy ponad 11 mld zł. To duża kwota. Z drugiej strony system kar chyba nie jest do końca dobrany. Sami lekarze mówią, że są gotowi w jakieś mierze ponosić odpowiedzialność za swoją pracę, ale niewiele czynią w tym kierunku. Obawiam się, że mocne lobby lekarskie znów chce jednostronnie narzucić korzystne dla siebie rozwiązania. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że cierpią na tym najmniej winni, czyli pacjenci. To na nich skupia się całe odium konfliktu pomiędzy lekarzami a władzami dysponującymi publicznym groszem. Nikt inny tylko klienci aptek, albo więcej zapłacą za medykamenty, albo po prostu nie będą ich kupować, co się oczywiście odbije się na ich zdrowiu. Takie rozwiązanie uderza przede wszystkim w pacjentów, ale i rykoszetem może trafić w aptekarzy, a nawet w samych lekarzy. Obu grupom mogą spaść dochody. A kto zatem zyska? Okazuje się, że minister Rostowski i NFZ. Przestraszeni pacjenci podczas poprzedniego protestu przestali kupować leki, czekając na wyjaśnienie sprawy, albo po prostu nie było ich stać na pełnopłatne leki. Spowodowało to spadek sprzedaży leków refundowanych, co przyniosło kilkaset milionów złotych oszczędności w wydatkach na ten cel z kiesy państwa. Czyżby znów chodziło o powtórzenie takiej samej akcji? Bo im dłużej będzie trwało zamieszanie tym więcej zaoszczędzi budżet. Na razie medycy napędzają kasę aptekom i wyciągają pieniądze na refundację z NFZ. Sam szef NRL zalecił kupno leków w czerwcu na zapas, bo w lipcu będą z nimi problemy. Nasuwa się tylko jedno pytanie, kiedy pacjenci przestaną być kartą przetargową w konflikcie pomiędzy państwem a lekarzami? Wypada zatem życzyć wszystkim Czytelnikom „Głosu”, aby zdrowi byli w najbliższym czasie, bo chorowanie może się okazać niemiłosiernie drogie. Obyśmy zatem zdrowi byli.
SŁAWOMIR PIETRZYK