[2012.03.29] WETERANI SĄ WŚRÓD NAS
Dodane przez Administrator dnia 29/03/2012 16:12:21
Weteran (łac. veteranus, od veteris: stary) - zasłużony w walkach żołnierz, który zakończył czynną służbę wojskową. W II Rzeczypospolitej słowo weterani odnosiło się przede wszystkim do uczestników powstania listopadowego z 1831 r., wiosny ludów 1848 r. i powstania styczniowego 1863 r., którym przyznano honorowe stopnie podporuczników Wojska Polskiego i stałe, dożywotnie pensje. W okresie powojennym, weteranami zwykło nazywać się powstańców śląskich i wielkopolskich. Obecnie to słowo nie odnosi się tylko do żołnierzy i na stałe wpisało się do języka potocznego. Tyle na temat pojęcia weteranów można dowiedzieć się z encyklopedycznego kompendium wiedzy.
Obecnie trzeba będzie poszerzyć tę interpretację, albowiem została uchwalona ustawa o weteranach, czyli żołnierzach i nie tylko, ale służących w misjach zagranicznych PRL i III RP, członków BOR i innych służb państwa polskiego. Oczywiście chodzi głównie o uczestników walk w Iraku i Afganistanie. Na mocy tej ustawy Ci „weterani” będą mogli korzystać ze specjalnych ułatwień w ratowaniu zdrowia, a przede wszystkim leczeniu po odniesionych w wydarzeniach zbrojnych kontuzji. Nie jestem przeciwny specjalnej pomocy takim ludziom i należnych im ułatwieniom w naszej chorej służbie zdrowie. Jednak uważam, że słowo weteran, zgodnie z jego łacińską etymologią dotyczy ludzi w starszym wieku i powinno być dla nich zarezerwowane. Zupełnie mi nie pasuje do młodego człowieka, który być może odniósł obrażenia w jakiejś misji wojskowej, ale ma się to nijak do powstańca styczniowego, czy śląskiego, a tym bardziej do żyjących jeszcze weteranów II wojny światowej.
Jestem przekonany, że tym młodym ludziom należy się specjalna opieka niewydolnej służby zdrowia, bo to jedyna szansa, by pomóc tym kontuzjowanym w konfliktach militarnym osobom. Natomiast brzmi sztucznie określenie weteran do tych ludzi w sytuacji, gdy żyją jeszcze prawdziwi weterani II wojny światowej. Miałem jeszcze szczęście nie tylko poznać, ale współpracować z uczestnikami walk pod Tobrukiem, Monte Cassino, bitwy o Anglię, powstania warszawskiego, walk pod Lenino, czy pod Budziszynem, a także twórcami państwa podziemnego podczas okupacji hitlerowskiej. Niektórzy z nich nadal żyją i oczekują od tego demokratycznego polskiego państwa, nie tylko pomocy medycznej, ale docenienia ich walk o niepodległość Polski. To są prawdziwi weterani wojenni, którzy obecnie w ostatnich chwilach swojego życia oczekują szacunku i wsparcia. Natomiast borykają się z prozaicznymi trudnościami na co dzień.
W Nowej Hucie znajduje się Dom Kombatanta w os. Górali, gdzie stoi czołg, świadek bitwy budziszyńskiej. Tutaj działają organizacje kombatanckie zrzeszające prawdziwych weteranów II wojny światowej spod różnych sztandarów. Głównie dzięki wysiłkowi tych weteranów ocalano od zapomnienia Muzeum Czynu Zbrojnego, posiadające pamiątki z czasów legionowych, powstań wielkopolskiego, śląskich i zmagań z II wojny światowej na różnych frontach. W tych dniach rozstrzygają się dalsze losy tego Domu Kombatanta i głównie dzięki wielkiemu wysiłkowi samych weteranów ma on szansę przetrwać wraz z muzeum na dalsze lata. Ze swoich skromnych uposażeń na to się sami złożyli. Nasuwa się pytanie, czy ocalony Dom Kombatanta razem z Muzeum Czynu Zbrojnego przetrwa, sławiąc weteranów legionowych, powstań niepodległościowych, czynu zbrojnego II wojny światowej?
SŁAWOMIR PIETRZYK