[2012.03.08] ZDERZENIE CZOŁOWE
Dodane przez Administrator dnia 08/03/2012 20:57:03
W minioną sobotę doszło do tragicznej katastrofy kolejowej na jednej z najczęściej uczęszczanych magistrali łączącej Kraków z Warszawą. Sam jeździłem tędy wielokrotnie i nawet zdarzało mi się wracać ze stolicy pociągiem, noszącym imię znanego malarza „Jan Matejko”, który uczestniczył w zderzeniu. To właśnie ten skład wjechał na nieprawidłowy tor i zderzył się czołowo z pociągiem relacji Przemyśl- Warszawa o nazwie „Jan Brzechwa”, upamiętniającym polskiego poetę żydowskiego pochodzenia. Nomen omen ta symbolika ma szczególny podtekst, którego nie będę rozwijał pozostawiając to Czytelnikom.
Dzisiaj za wcześnie jest rozsądzać, kto ponosi winę za tę tragiczną katastrofę. Nie wiadomo, czy zawinił czynnik ludzki, czy technika, ale za pewne ustali to postępowanie prokuratorskie. Niestety już niektórzy ferują wyroki uznając, że winę za katastrofą ponoszą obecni rządzący, którzy zaniedbali kolej i większość środków finansowych przeznaczyli na inwestycję drogowe. Pojawiły się wypowiedzi w mediach o ciężko pracujących kolejarzach, którzy nieodpowiednio wynagradzani i wykonujący dodatkowe prace nie mogą się skupić na swoich podstawowych zadaniach. Ponoć kontrolerzy ruchu czuwający nad prawidłowym sterowaniem ruchu pociągów, muszą być sprzątaczami, palaczami etc. Tym samym nie mogą się skupić na swoich podstawowych zadaniach. Maszynistów pociągów mamy coraz mniej i do tego starzejących się. Zlikwidowano już wiele szkół kształcących przyszłych kolejarzy.
Nie ulega wątpliwości, że to jest błąd, bo wiele współczesnych państw rozbudowuje komunikację szynową jaką ekologiczną i bezpieczną. Wystarczy przytoczyć dane o inwestycjach na kolei w Belgii wynoszących w latach 2002–2006 – 432 tys. euro na 1 km toru, 175 tys. we Francji i 169 tys. euro w Niemczech, gdy w Polsce te wydatki wynosiły tylko 4 tys. euro?! W tym miejscu warto przypomnieć, że ostatnio nową linię kolejową wybudowano w Polsce 1987 roku. Jaki jest efekt takich zaniedbań, ubywa pasażerów na torach. Jeszcze w 1985 roku było ich ponad miliard, a według danych z ub. roku tylko 263 mln. Jak z tego wynika proces degrengolady kolejnictwa trwa od czasów PRL, który był ostatnim świetnym okresem dla tej części komunikacji. Zatem wniosek jest jeden, winę za ten proces ponoszą wszystkie siły polityczne, które rządzą w Polsce po roku 1990.
Na pewno nie można obciążać za sytuację na kolei, ostatnio rządzącej koalicji. Zresztą rzucane już oskarżenia m.in. przez prawicowego publicystę Pospieszalskiego, że winny jest rząd, są po prostu żenujące. Obawiam się, że jego tezy powtórzą inni prawicowi politycy jak tylko czas żałoby nieco opadnie. Przyznam szczerze, że powinniśmy z dużym dystansem podchodzić do takich komentarzy, które są niczym innym jak tylko doraźnym uprawieniem polityki przy wykorzystaniu nawet tragicznych wydarzeń i śmierci ludzi. Takich polityków i publicystów pamiętajmy i mówmy im nie, bo ich postępowanie jest tylko zderzeniem pustym czołem z materią której nie zrozumieli. Ich cel jest jeden, osiąganie doraźnych korzyści politycznych nawet bazujących na osobistych tragediach ludzi i związanych z tym emocjach.
SŁAWOMIR PIETRZYK