[2011.10.27] Kto zapłaci za kryzys?
Dodane przez Administrator dnia 27/10/2011 18:42:30
Kryzys, kryzys – woła Bruksela i w pośpiechu szuka winnych, których można obciążyć odpowiedzialnością za finansową katastrofę Europy. Ale przywódcy Eurolandu (czyli tych państw, na terenie których walutą jest euro) nie mają pomysłu na przyszłość. Problemem jest już nie tylko Grecja. Zagrożone są finanse innych państw, w tym takich potęg gospodarczych jak Włochy i Hiszpania. Zagrożone są europejskie banki, którym teraz politycy wypominają, że zarabiały za dużo. Ale dopóki one zarabiały, zarabiali też politycy, zresztą w zarządach banków zasiada wielu byłych polityków, a w polityce bierze udział wielu byłych finansistów. Tymczasem Europejczycy wychodzą na ulice i wołają: cóż nas obchodzą problemy miliarderów, którym grozi utrata paru milionów? Skoro politycy tak długo nie chcieli przyznać się do katastrofy i nie podjęli kroków zaradczych, a banki do ostatniej chwili nie godziły się na zmniejszenie zysków, to niech teraz martwią się sami.
Polska w tej sprawie nie ma nic do powiedzenia. Rząd Tuska i politycy Platformy nadal gotowi są ratować Europę, oczywiście kosztem Polaków, ale teraz nikt ich już nawet nie słucha. Po prostu nie dostaną europejskich pieniędzy, które jeszcze niedawno obiecywali w czasie kampanii wyborczej. Trzeba jednak pamiętać, że czym innym jest bankructwo Grecji, której obywatelom nie grozi bieda, a tylko chwilowe oszczędności, a czym innym byłoby załamanie gospodarcze Polski, gdzie strefa biedy objęłaby znaczną część społeczeństwa.
Już dziś niepokojących sygnałów jest coraz więcej. Według raportu Państwowej Inspekcji Pracy ponad 55 tysięcy Polaków nie dostaje zarobionych pieniędzy, a ponad 13 tysięcy firm zalega z wypłatami dla swoich pracowników. Co się stanie, gdy z dnia na dzień te liczby zaczną rosnąć? Przede wszystkim gwałtownie spadnie sprzedaż w sklepach, czego skutkiem będzie bankructwo wielu producentów i handlowców. Czyli kolejne tysiące obecnie zatrudnionych nie dostanie swoich pieniędzy, a często po prostu straci pracę. Wtedy sprzedaż zmaleje jeszcze bardziej, co spowoduje dalsze bankructwa itd.
W tej chwili ponad dwa miliony Polaków zalegają ze spłatą zaciągniętych kredytów. Co się stanie, gdy zacznie ich przybywać? A co się stanie z oszczędnościami tych, którzy je jeszcze mają? Niemal wszystkie działające w Polsce banki to banki zagraniczne. One głównie będą bronić klientów w krajach, z których pochodzą. Czy wystarczy na wypłaty dla Polaków?
Przywódcy Unii Europejskiej chcą zmusić banki do rezygnacji z odzyskania części greckich długów. Latem była mowa o 20 procentach, teraz – o 60 procentach długu. Czy banki to wytrzymają? Pewnie nie, więc państwa będą musiały dopłacić im ze swoich budżetów. Na chwilę to pomoże. Ale główny problem, czyli zadłużenie państw, nie zmaleje, a przeciwnie – wzrośnie. Kłopoty odsuną się w czasie o miesiące, może o rok. Później załamanie będzie o wiele boleśniejsze. Ale o tym nie myślą ani kanclerz Merkel, ani prezydent Sarkozy, których przede wszystkim interesują zbliżające się wybory. Czyżby myśleli tak samo jak Tusk? Jeżeli wygrają – wtedy zaczną martwić się kryzysem, ale jeżeli przegrają – będzie to już problem kogoś innego. Czyżby cała Europa znalazła się w rękach nieodpowiedzialnych spryciarzy, których nie interesują nasze zarobki, oszczędności czy emerytury, a wyłącznie ich własne posady i dochody? Jeżeli tak, to nasza przyszłość nie zapowiada się różowo.
Ryszard Terlecki