[2011.08.25] Tusk zdenerwowany
Dodane przez Administrator dnia 25/08/2011 11:55:22
Tusk wezwał polityków Prawa i Sprawiedliwości do telewizyjnych debat o stanie polskiej gospodarki. Ogłosił to w ostatnią sobotę w nadziei, że osłabi w ten sposób wrażenie, jakie na telewidzach wywarło wielkie zgromadzenie PiS w Sali Kongresowej w Warszawie. Kilka tysięcy zebranych tam osób oklaskiwało Jarosława Kaczyńskiego i ponad dwudziestu liderów partii, związków i stowarzyszeń, którzy podpisali deklarację o współpracy z PiS w zbliżających się wyborach parlamentarnych. Największym z tych stowarzyszeń jest Ruch Społeczny im. Lecha Kaczyńskiego, ale do sojuszu wyborczego przystąpiły też Ruch Odbudowy Polski (ROP), Stronnictwo Konserwatywno Ludowe (SKL), Solidarność Rolników Indywidualnych, Akademickie Komitety Obywatelskie, Towarzystwo Nauczycieli Szkół Polskich, Stowarzyszenie Solidarni 2010 i wiele innych.
Platforma nie może pochwalić się podobnym sukcesem, nic więc dziwnego, że gorączkowo szukano jakiegoś pretekstu do pojawienia się Tuska w telewizji. Wezwanie do publicznych debat miałoby sens, gdyby nie fakt, że dwa dni wcześniej odbyła się w Sejmie dyskusja o stanie polskich finansów, na której – na konkretne zarzuty i pytania, stawiane przez Beatę Szydło, wiceprezes PIS – zdenerwowany Tusk odpowiadał ogólnikami i pretensjami wobec opozycji. Rząd nie wyjaśnił, jakie zamierza podjąć kroki, aby uchronić nas przed skutkami kryzysu i jak powstrzymać rosnącą liczbę rodzin żyjących na krawędzi ubóstwa lub wręcz w biedzie. Tymczasem Platforma czeka na wynik wyborów, aby w razie zwycięstwa móc spokojnie podnieść podatki i ograniczyć wydatki na cele społeczne. Najbardziej zagrożone są emerytury i renty, bo rząd wie, że emeryci będą przymierać z głodu, ale nie wyjdą protestować na ulice.
W kłamstwa propagandzistów Platformy, według których Polakom powodzi się coraz lepiej i są zadowoleni z rządu Tuska, zapewne niektórzy by uwierzyli, gdyby nie raporty Głównego Urzędu Statystycznego, pokazujące gwałtowny wzrost cen. W ciągu ostatnich czterech lat podrożała większość produktów tzw. pierwszej potrzeby. Przykładowo chleb podrożał o 35 procent i sprzedaje się go coraz mniej, co grozi bankructwem wielu piekarni. W tym samym czasie mąka podrożała o 33 procent, jaja kurze o 22 procent, mięso wołowe o 25 procent, masło o 28 procent, olej rzepakowy o 39 procent, a cukier aż o 45 procent. Rosnące z każdym miesiącem ceny, a ich kolejny widoczny wzrost czeka nas jesienią, powodują załamywanie się budżetów domowych wielu rodzin.
Drożeje jednak nie tylko żywność. Cena benzyny wzrosła o 18 procent, gazu ziemnego o 26 procent, a energii elektrycznej aż o 40 procent. Dobrze wiemy, jak bardzo ceny energii wpływają na ceny wszystkich innych towarów. Wzrosły ceny biletów kolejowych (12 procent) i autobusowych (23 procent), a także biletów komunikacji miejskiej. Proszek do prania podrożał średnio o 10 procent, ale ceny w pralniach już o 30 procent. Gwałtownie wzrosły też ceny usług medycznych – wizyta u lekarza specjalisty o 30 procent – podczas gdy publiczne przychodnie i szpitale nie mają już pieniędzy i przestają przyjmować pacjentów. W tej sytuacji trudno się dziwić zdenerwowaniu Tuska, który nie tylko nie zbudował autostrad i zrujnował kolej, ale przede wszystkim doprowadził do poważnego zubożenia społeczeństwa. Oczywiście tylko większości społeczeństwa, bo czerpiąca korzyści ze sprawowania władzy mniejszość – ma się dobrze i marzy o przedłużeniu rządów Platformy na następne cztery lata.
Ryszard Terlecki