[2011.06.02] WIZYTA PREZYDENTA USA
Dodane przez Administrator dnia 02/06/2011 18:51:08
W minionym tygodniu najważniejszym wydarzeniem w Polsce była wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych Baraka Obamy. W swojej podróży po „starym kontynencie” prezydent amerykański na początku odwiedził rodzinną miejscowość swoich przodków ze strony matki w Irlandii, oczywiście spotkał się z przedstawicielami władzy w Wielkiej Brytanii, swojego najbliższego sojusznika. Wreszcie odbył dwa spotkania. Pierwsze z Grupą G8, czyli liderami najwpływowszych państw Europy oraz, na koniec, przyleciał do Polski, gdzie spotkał się z przywódcami państw Środkowej Europy. Z pierwszego wrażenia wynikało, że Polska stała się dla Baraka Obamy ważnym etapem jego podróży i wyrośliśmy tak jakby na lidera znacznej grupy państw europejskich.
Jednak jak spojrzymy chłodnym okiem na tę wizytę przywódcy jednego z mocarstw światowych, to stwierdzimy, że przede wszystkim zostaliśmy po raz kolejny wykorzystani przez niego dla swoich celów.
Barak Obama powoli przygotowuje się do reelekcji, czyli ponownego wyboru na prezydenta. Po półmetku sprawowanej kadencji zorientował się, że jego notowania w ojczystym kraju spadły niepokojąco nisko do poniżej 50 procent akceptacji. Zatem trzeba było przystąpić do ofensywy. Jednym z pierwszych spektakularnych posunięć było zabicie przywódcy Al Kaidy Bin Ladena. Od dawna wywiad amerykański wiedział, gdzie przebywa ich wychowanek, bo przecież przed laty był szkolony przez specjalne służby amerykańskiego do walki z Rosjanami w Afganistanie. Bin Laden dla określonych sił w USA odegrał zdecydowanie większą rolę, gdy stworzył zagrożenie terrostystyczne, bo tym samym zastąpił brakującego wroga komunistycznego i przemysł zbrojeniowy mógł się nadal rozwijać. Teraz, gdy Al Kaida jest w stanie funkcjonować bez niego, pozbyto się Bin Ladena w celu odbudowy pozycji Baraka Obamy, który na żywo śledził wykonanie, przez siebie wydanego wyroku, przez komandosów USA. Pijarowcy prezydenta dobrze przewidzieli efekt tego posunięcia, bo notowania Baraka Obamy podskoczyły od razu o 10 procent.
Teraz starający się o reelekcję prezydent przyjechał do Europy, bo dobrze wie, jakie nacje tworzą naród amerykański. Amerykanie mający swoje korzenie rodzinne w Europie to potężny elektorat. Stąd wizyta w Irlandii i Anglii, a także w Polsce. Tu chodzi wyłącznie o upieczenie własnej pieczeni i otrzymanie poparcia jak największej grupy elektoratu wywodzącego się z Europy.
Spójrzmy chłodnym okiem, co uzyskali Irlandczycy, Anglicy, Polacy, czy w ogóle państwa europejskie. Moim zdaniem nic poza zapewnieniami o przyjaźni i poradą o dalszym jednoczeniu się Europy, jako kluczu do sukcesu.
Efekty wizyty w Polsce są mierne. Zarówno nasze duże oczekiwania gospodarcze jak również inne z dziedziny bezpieczeństwa, czy polityki wizowej USA wobec nas nie zostały spełnione. Otrzymaliśmy mgliste obietnice pomocy w sprawie dla nas najważniejszej, czyli wydobycia gazu ze złóż łupkowych. O sprawach bezpieczeństwa prawie nie rozmawiano, bo Barak Obama już dawno zrezygnował z tarczy antyrakietowej, porozumiewając się za naszymi plecami z Rosją. Stacjonowanie atrap Patriotów, czy przyjazd nielicznej grupy doradców amerykańskich szkolących naszych pilotów to tylko pozoracja. Nasuwa się pytanie, gdzie te potężne umowy offsetowe połączone z przepływem dolarów do naszej gospodarki, po zakupie F-16 za ciężkie pieniądze naszego podatnika? Tylko wydojono nasz budżet nie dając nic w zamian. Nie wspomnę już o „podziękowaniu” za wsparcie interwencji Amerki w Iraku i Afganistanie w postaci utrzymywania wiz przy wjeździe do USA. Chyba tylko jeden Lech Wałęsa przejrzał grę Amerykanów, odmawiając spotkania z Prezydentem państwa, które od lat robi nas w konia.
SŁAWOMIR PIETRZYK