[2010.09.10] Jesień dla bogatych
Dodane przez Administrator dnia 10/09/2010 14:05:03
Zapowiada się trudna jesień. Strajki, demonstracje, podwyżki cen, wzrost bezrobocia, katastrofa publicznej służby zdrowia, obawy emerytów o listopadowe i grudniowe wypłaty. Nieudolność rządu, który funkcjonuje jedynie dzięki temu, że państwo działa niejako siłą rozpędu, coraz bardziej daje się we znaki zwykłym obywatelom. Przewidywana na jesień podwyżka podatku VAT odbije się na sytuacji finansowej nas wszystkich. Propozycja Prawa i Sprawiedliwości, żeby w miejsce podwyżki VAT zwiększyć podatki od dochodów banków, rząd skwitował wzruszeniem ramion i kpiącą uwagą, że nie zamierza „łupić banków”. Ale równocześnie zamierza „łupić obywateli” – i tu nie ma żadnych skrupułów.
Podwyżka podatku VAT bezpośrednio dotyczy przedsiębiorców. Jest oczywiste, że większość z nich odbije sobie tę podwyżkę podnosząc ceny swoich produktów. Ale wzrosną nie tylko ceny towarów, które kupujemy codziennie, takich jak chleb, mięso, mleko itd. Wzrosną też ceny produktów, które mają wpływ na inne ceny, np. benzyna (skoro drożeje transport, to muszą też podrożeć przewożone towary), energia elektryczna, gaz. Samorządy (a więc także samorząd miasta Krakowa), które prawie rok temu uchwaliły swoje budżety, teraz muszą wziąć pod uwagę rosnące ceny. Oznacza to wydawanie pieniędzy większych od zaplanowanych, a więc równocześnie ograniczenie wydatków na opiekę społeczną, budownictwo socjalne, remonty itp.
Rząd szukając pieniędzy na załatanie dziury budżetowej uznał za możliwe wprowadzenie podatku VAT także na książki, które dotąd były z tego podatku zwolnione. Kogo ta podwyżka dotknie najbardziej? Oczywiście tych, którzy mają dzieci i muszą płacić za szkolne podręczniki. Można się spodziewać, że ich ceny wzrosną o jedną trzecią. Czy minister finansów w rządzie Tuska ma w ogóle pojęcie, ile dziś kosztuje komplet uczniowskich podręczników? I czy myśli o tym, co mają zrobić rodzice, którzy posyłają do szkoły dwójkę czy trójkę dzieci?
Wraz z rosnącymi cenami rośnie też bezrobocie, które według prognoz w skali całego kraju w grudniu przekroczy 12 procent. Ponieważ nie będzie już można od podatku odliczyć wydatków na zakup materiałów budowlanych, pociągnie to za sobą zastój w budownictwie, a tym samym zmniejszenie liczby pracowników i dalszy wzrost bezrobocia. Równocześnie rząd zapowiada redukcje urzędników i zamrożenie ich pensji. Ale w ciągu ostatnich trzech lat przybyło kilkadziesiąt tysięcy urzędniczych etatów – skąd teraz znajdą się pieniądze na odprawy dla zwalnianych? A zresztą, skoro teraz okazali się niepotrzebni, to dlaczego zostali zatrudnieni?
Ponieważ zbliżają się wybory, rząd Platformy przede wszystkim troszczy się o najbogatszych obywateli. To im musi powodzić się coraz lepiej, bo od tego zależy życzliwość prywatnych mediów, przychylność ekonomicznych ekspertów, wsparcie biznesowych organizacji. Zdaniem Tuska ciemny naród i tak zagłosuje na tych, których wskażą telewizyjni magnaci. A jak wygra Platforma, to przez kolejne cztery lata jeszcze szersza rzeka pieniędzy popłynie do kieszeni liberałów. Oczywiście kosztem emerytów, nauczycieli, policjantów czy hutników. Ale tak ma być pod rządami Platformy: ktoś musi zaciskać zęby i ciężko pracować, żeby ktoś inny mógł do woli cieszyć się życiem.
Ryszard Terlecki