[2010.05.21] Wajda idzie na wojnę
Dodane przez Administrator dnia 21/05/2010 22:27:08
- To jest wojna domowa – powiedział Andrzej Wajda na spotkaniu zwolenników prezydenckiej kandydatury Bronisława Komorowskiego. Premier Tusk podarował kandydatowi szalik kibica. A Władysław Bartoszewski znów obraził Jarosława Kaczyńskiego, kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Jednym słowem polska polityka wróciła do normy.
Wajda zasłużył się wcześniej protestując przeciwko pochowaniu na Wawelu pary prezydenckiej, poległej w katastrofie pod Smoleńskiem. Platforma zyskała dzielnego wojownika. A także oddanego orędownika przyjaźni polsko-rosyjskiej. Po niedawnej wypowiedzi jednego z rosyjskich przywódców ogłosił nawet, że to największy dzień w jego życiu.
Czy wojna domowa to trafne określenie wyczynów Platformy? Pasuje do wojennych pokrzykiwań Niesiołowskiego, Palikota, Sikorskiego. O co walczą? O to, żeby Polska była przedpokojem do salonów Berlina i Paryża? A teraz także Moskwy? Odzywa się stary polski kompleks: co napiszą francuskie czy niemieckie gazety, gdy okażemy choćby odrobinę przywiązania do Ojczyzny.
Komorowski po raz pierwszy pofatygował się zwiedzić muzeum Powstania Warszawskiego. Dotąd nie miał czasu na głupstwa. Jego partyjni koledzy, gdy tylko objęli władzę, natychmiast zablokowali projekt budowy muzeum polskich Kresów. A muzeum historii II wojny światowej? Miało pokazywać „europejski”, broń Boże nie polski punkt widzenia. Czy powstało albo powstaje? Od dwóch lat nic o tym nie słychać, chociaż pewnie ekipa przyszłych dyrektorów co miesiąc pobiera niezłe pensje.
Muzeum historii Polski też pewnie nie powstanie. Za to historia Polski, szczególnie ta najnowsza, zniknie z programów szkół średnich. Po co młodzieży historia? Po co zawracać sobie głowę jakąś „Solidarnością”, komunizmem, stanem wojennym, kopalnią „Wujek”? Historia dzieli Polaków: jedni strzelali do górników, a inni ginęli w obronie swojej kopalni. Uczyć o tym w szkole? Po co to komu? Lepiej grać w piłkę.
Słaby rząd, słaby prezydent. Czego więcej mogą życzyć sobie niechętni nam politycy w Niemczech czy w Rosji. Tusk bezradnie rozkłada ręce wobec skandalu, jakim jest lekceważący stosunek Rosji do śledztwa w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. Wszystko co może, to prosić Moskwę o zamknięcie dostępu do miejsca katastrofy, żeby polscy dziennikarze nie mogli tam znajdować urządzeń z polskiego samolotu, istotnych dla poznania przyczyn tragedii. Prosić pokornie, bo inaczej Rosjanie mogliby poczuć się urażeni. Gdzie jest teraz Kopaczowa, która zapewniała, że na głębokość metra przekopano i przesiano ziemię w miejscu katastrofy? Jak to gdzie! Razem z Wajdą i Bartoszewskim popiera Komorowskiego.
Do wyborów jeszcze pięć tygodni. Na wojnie, którą ogłosił Wajda, wiele jeszcze może się zdarzyć. Dla Komorowskiego ta wojna może być męcząca – widać, że lepiej czuje się w kapciach, niż w oficerkach. Ale za nim stoją piłkarze z drużyny Tuska i aż palą się do jakiegoś faula.
Ryszard Terlecki