[2009.12.31] Ciężkie czasy dla Krakowa
Dodane przez Administrator dnia 31/12/2009 13:54:23
Jak podsumować kończący się rok? Czy bilans wypadnie korzystnie, czy też przeciwnie, przeważą oceny krytyczne?
W Krakowie z pewnością nie mamy powodu do zadowolenia. Miasto wiele straciło, a z każdym miesiącem popada w coraz większą martwotę. Jeszcze parę lat temu Kraków był turystyczną atrakcją, modną w Europie i w Polsce. Ale władze Krakowa nie umiały wykorzystać tego faktu. Kiepska komunikacja, skandaliczny stan ulic, brud, szerząca się brzydota i budowlana bylejakość zrobiły swoje. Marna promocja miasta, brak nowych turystycznych atrakcji, kulturalna prowincjonalność, lekceważenie turystów przy równoczesnym naciąganiu ich na wydatki, niewspółmierne do poziomu turystycznych usług – to wszystko sprawiło, że Kraków przegrywa już nie tylko z Wrocławiem, Warszawą czy Gdańskiem. Przegrywa także z Poznaniem, a niedługo pokonają go mniejsze miasta. Co stanie się z miejskim budżetem, już dziś niebezpiecznie zadłużonym, gdy zaczną padać hotele, restauracje, elegantsze sklepy?
Turyści znikną, a mieszkańcy Krakowa? Zostaną z małym lotniskiem, przestarzałym dworcem kolejowym, niefunkcjonalnym dworcem autobusowym, z zakorkowanymi ulicami i zamkniętym dla ruchu śródmieściem, z marną komunikacją miejską i drogimi mieszkaniami. Ślimaczące się remonty utrudniają życie, a większość przychodni i szpitali staje się coraz mniej dostępna dla zwykłych pacjentów. Nad Wisłą jest brzydko, jak było, nowe bloki powstają byle gdzie, niszcząc miejski krajobraz, znów pogarsza się bezpieczeństwo i umacnia urzędnicza biurokracja. Władze nie mają żadnego pomysłu na rozwój miasta, zresztą nawet nie udają, że ta przyszłość je interesuje. Od pewnego czasu każdy kolejny rok wydaje się gorszy od poprzedniego.
Zmarnowana okazja na organizację Euro 2012 będzie nas drogo kosztować. Poznań czy Gdańsk uzyskają i państwowe, i europejskie wsparcie. Kraków co najwyżej może liczyć, że garstka podróżnych w drodze na mecze we Lwowie, zatrzyma się na dzień czy dwa w Krakowie. I to wszystko.
Wystarczy zresztą obejrzeć tegoroczny, świąteczny Kraków, żeby przekonać się, jak daleko zostaliśmy w tyle. Mroczny, ponury Rynek, z budami otaczającymi Sukiennice, z tak skromną iluminacją, że wstydziłby się jej Rzeszów czy nawet Tarnów. Ciemne ulice, nad którymi powieszono brzydkie dekoracje, z każdym rokiem coraz skromniejsze. Ciemne, powoli umierające Planty, brudny, zaniedbany Kazimierz, o całe dziesięciolecie odstająca od reszty miasta Nowa Huta. Taki jest Kraków, w którym będziemy witać Nowy Rok i życzyć sobie, żeby wreszcie przestało być coraz gorzej.
Ale może właśnie ten stan miasta okaże się źródłem nadziei? Może jest tak źle, że w końcu musi zacząć się poprawa? Może ekipa, która obsiadła magistrat, zajmie się wreszcie czymś innym? Może jesienne wybory pozwolą nieco przewietrzyć Kraków i powstrzymają postępującą zapaść? Może w przyszłym roku z optymizmem przywitamy Sylwester, a składane przy tej okazji życzenia nareszcie będą mogły się spełnić?
Ryszard Terlecki